O mnie

Maria Kocot

Nazywam się Maria Kocot. Jestem pisarką. Taką od serca. Taką, dla której pióro stanowi bramę do innego świata. Świata, który skrywa nieodgadnione tajemnice…

Potrzebny mi jeden pomysł, jedno pióro, jeden impuls…Tylko jeden. A wystarczy, by podzielić się nim z czytelnikiem.

Tamtego wieczora, kiedy chwyciłam za pióro, nie zdawałam sobie sprawy, że właśnie rozpoczynam cudowną, fascynującą podróż. Chciałam przyjrzeć się ludziom, ale takim, odzianym w wartości, których już nie ma. Wykreować, świat, który przeminął. Mroki drugiej wojny światowej wciąż pozostają dla mnie zagadką.

Ten ból, który dźwiga historia wciąż porusza mnie do głębi. Wciąż zadaje sobie pytanie, jak to możliwe, że w tak niedalekiej przeszłości, w samym sercu cywilizowanej Europy doszło do tak makabrycznego ludobójstwa? Co sprawiło, że świat nagle zalała ciemność? Czy zwykli ludzie, zwykli Niemcy, ojcowie, synowi i bracia nagle stracili serce? Czy też może stali się częścią jakiejś niezrozumianej machiny…Odpowiedzi poszukiwałam w swoim opowiadaniu ,,Miłość na planecie Auschwitz”…

Maria Kocot - pisarka od serca, autorka "Popiół i Róże"

Pisząc je rozpaczliwie starałam się udowodnić, że uczucia wciąż istniały, nawet w tak przerażającym miejscu, jakim był obóz zagłady. Dopóki miłość żyje w sercu, nie można stracić człowieczeństwa. Nawet tam. Nawet wtedy.

Przedstawiona miłość Eleonory i Matrina inspirowana była prawdziwymi wydarzeniami. Podobna historia wydarzyła się naprawdę. Helena Citronova, słowacka Żydówka, została deportowana do obozu w Auschwitz-Birkenau w 1942 roku. Przeżyła między innymi dzięki temu, że miała piękny głos. Gdy została poproszona, by zaśpiewać z okazji urodzin jednego ze strażników – Franza Wunscha, szybko zwróciła na siebie jego uwagę. Parę połączył zakazany romans.

Tym samym okazało się, że system totalitarny, pomimo ogromnych represji nie zdołał zabić w człowieku tego, co najprostsze i najpiękniejsze – miłości.

Niepięknej pisze się sercem, ukradkiem nocami, z dala od ludzkich spojrzeń, często po to, by rozliczyć się ze swoimi myślami, zastanowić się nad historią…Cóż sprawiło, że moje opowiadanie włożyłam do koperty i postanowiłam, że weźmie udział w prestiżowym konkursie im. Kraszewskiego? Być może odrobina ciekawości, chęć podzielenia się swoją duszą z innym człowiekiem.

Telefon.

– Wygrała Pani. Ogromny talent. Jesteśmy wzruszeni – słowa te początkowo nie docierały do mnie. Funkcjonowały niczym strzępy, okruchy jakiegoś nowego, niezwykłego przeżycia. Nawet kolejne sukcesy tego nie zmieniły. Żadne z utworów nigdy nie stało się ,,ramą” do obrazu. Każdy z bohaterów żyje w mojej głowie, zawsze zmaga się ze swoimi demonami, nigdy nie jest ani dobry ani zły. Jest człowiekiem. Człowiekiem, który musi zmierzyć się ze sobą, który nieustannie wystawiany jest na próbę…Zawsze jednak poddaje się miłości. Bo to ona nadaje życiu sens. Bez niej nie ma już nic.